Hanna Miecznikowska
Lęk czy strach – jaka jest różnica? 

Strach to reakcja na realne niebezpieczeństwo, lęk natomiast może nie mieć uchwytnego bodźca. Jego obecność mogą sygnalizować wysokie pobudzenie, napięcie, poczucie utraty kontroli jak również objawy somatyczne – przyspieszony oddech, mocniejsze bicie serca, drżenie rąk.

Lęk zwykle nie dotyczy tego „co jest” – prawdziwego, bezpośredniego zagrożenia. Zazwyczaj dotyczy tego „co jeśli” czyli tego, co dopiero może się zdarzyć. Innymi słowy o lęku mówimy wtedy, gdy w naszych niespokojnych myślach jest za dużo przyszłości a za mało teraźniejszości.

To nie znaczy, że każdy skupiony na przyszłości lęk nam nie służy. Do pewnego poziomu nam pomaga np. zmobilizować się przed ważnym zadaniem, szukać innych niż zwykle rozwiązań w obliczu wyzwań czy bardziej się koncentrować podczas prowadzenia samochodu po śliskiej nawierzchni. Jednak gdy jest go w nadmiarze – zaczyna pogarszać nasz stan i znacząco utrudniać nam funkcjonowanie. Wtedy właśnie nasz lęk przestaje nam się opłacać, bo zamiast służyć naszej konfrontacji z realnością, od tej realności nas oddala. Wtedy również wpadamy w pułapkę „co jeśli” i stajemy się ofiarą iluzji, że nasze zamartwianie się ma moc powstrzymania przyszłych zagrożeń. 

Jak sobie radzić z nadmiarowym lękiem?

Wiele osób radzi „zajmij się czymś, odwróć uwagę”. Co na to lęk? Owszem, na chwilę przycichnie lecz nie zniknie, a wróci mocniejszy.

Bo lęk uwielbia, gdy usiłujemy od niego uciec. Podobnie, gdy w jakikolwiek sposób stawiamy mu opór, bo opór to jest jego paliwo, tym się żywi.

Jak to? Tak to. Jak mawia moja superwizorka „nie musisz wierzyć mi na słowo, uwierz mi na literaturę przedmiotu”:

W myśl zasad terapii akceptacji i zaangażowania (ACT) naszym życiem rządzą dwie istotne reguły ogólne: pierwsza rządzi naszymi interakcjami ze światem zewnętrznym – środowiskiem fizycznym, w którym żyjemy; druga natomiast odnosi się do wewnętrznego świata naszych myśli, emocji i odczuć fizycznych. Pierwsza brzmi: im bardziej się starasz, tym większe jest prawdopodobieństwo, że osiągniesz to, czego pragniesz – nie masz na to gwarancji, ale podejmując wysiłek możesz zwiększyć swoje szanse. Druga reguła – ważniejsza w kontekście tematu lęku – mówi, że im bardziej opierasz się swoim myślom, emocjom i odczuciom fizycznym, tym więcej będziesz ich doświadczać. Tak, to nie pomyłka – reguła organizująca świat wewnętrzny jest przeciwieństwem zasady rządzącej światem zewnętrznym. Zatem to, co się sprawdza w obliczu realnego niebezpieczeństwa czyli walka, ucieczka lub udawanie martwego zwierzęcia, jest zupełnie nieskuteczne w starciu z myślami i emocjami. Kiedy te ostatnie traktujesz jak zagrożenie, które trzeba powstrzymać lub ominąć, to jakbyś gasił pożar benzyną.

Paradoksalnie tym, co rzeczywiście jest w stanie lęk zredukować i przywrócić mu jego funkcjonalne rozmiary, jest zmierzenie się z nim. Zamiast odwracać uwagę lub go zwalczać – trzeba spojrzeć mu w oczy (tak, w te wielkie) i zobaczyć, o czym on jest.

Przede wszystkim nazwać – czego konkretnie się boję, co najgorszego może się wydarzyć, jak bardzo jest to prawdopodobne.

Pamiętać, że myśli to tylko myśli – nieprzyjemne lecz same w sobie nie niebezpieczne.

Jeszcze ważniejsze: pamiętać, że lęk – jak każda emocja – mija i że oprócz tego, czego w nim nie lubimy, spełnia też ważną ochronną rolę w naszym życiu.

Czy można mieć zdrową relację z lękiem?

Można. Liczy się to, jak zareagujesz na lęk, a nie to, by go nie odczuwać. Choćby dlatego, że to drugie jest nie tylko nieużyteczne (jak pisałam powyżej – pewna doza lęku spełnia wiele pozytywnych funkcji w naszym życiu) lecz po prostu niemożliwe. Odczuwanie niepokoju jest wpisane w ludzką naturę. Lubię zdanie, że „tylko martwi się nie martwią”. Nigdy się nie bać można zatem śmiało dodać do tzw. „celów nieboszczyka”.

W relacji z lękiem chodzi nie o to, by nie mieć niepokojących myśli, lecz by nie pozwolić im nadmiernie zaprzątać Ci głowy.

Gdy jesteś w zdrowej relacji z lękiem, to gdy przychodzi Ci do głowy niepokojąca myśl, po pierwsze sprawdzasz czego dotyczy i – jeśli jest to myśl zaczynająca się od „co jeśli” – nie pozwalasz jej się rozgościć w Twojej głowie tzn.:

– akceptujesz, że masz taką myśl czyli, że nawet jeśli bardzo Cię ona niepokoi to wciąż tylko myśl,

– wiesz, że skoro myśl dotyczy przyszłości to „tu i teraz” nic Ci nie grozi, więc nie tracisz energii na zajmowanie się nią aktywnie,

– pamiętasz, że tak jak przyszła tak i odejdzie, zatem cierpliwie czekasz aż lęk nią powodowany po prostu minie,

oraz, co mniej oczywiste, nie dodajesz sobie zmartwień niepokojąc się, że w ogóle takie myśli  masz (osobiście uważam, że powszechne przekonanie o tym, że powinniśmy kontrolować własne myśli, jest bardzo szkodliwe ponieważ jest misją niemożliwą do spełnienia, przynajmniej dla człowieka – nie jest bowiem prawdą, że ktokolwiek potrafi zmusić swój mózg, by wytwarzał tylko te myśli, których sobie życzymy i że to my będziemy decydować, które myśli chcemy w naszej głowie, a których nie). 

Czy można zarażać lękiem?

Niestety, tak. Lęk może być zaraźliwy. Nawet bardzo. Szczególnie jeśli nie jest komunikowany wprost, bo to co nienazwane nie może być zweryfikowane. Nie pomaga tu nasza generalna rezerwa w komunikowaniu emocji. Przypomnij sobie, ile razy, gdy dręczył Cię niepokój, na pytanie „Co się stało?” odpowiadałeś „Nic”, „Szkoda gadać”, „Jest jak jest” i/lub wzdychałeś ciężko. Zapewniam, że chcąc nie chcąc komunikowałeś wtedy otoczeniu: „Jest tak źle, że trudno to opisać”, na co naturalną reakcją otoczenia była spirala myśli: „Stało się coś strasznego, ale nie wiem co, więc nie wiem jak mogę temu zaradzić, jak się przygotować, sprawdzić jak bardzo to jest groźne… mogę się tylko bać”.

Nasz nienazwany lęk wchodzi w naszych bliskich, a ich nienazwany lęk wchodzi w nas – jedynym rozwiązaniem jest jasne komunikowanie, że się boimy, gdy się boimy. I – uprzedzając pytania zdziwionych rodziców – „tak, możesz powiedzieć dziecku, że się boisz”. Nie zrobi mu to krzywdy, przeciwnie – wzmocnisz więź pokazując prawdę o sobie, potwierdzisz wartość każdej emocji w życiu człowieka, urealnisz oczekiwania Twojego dziecka wobec niego samego tj. nie każesz mu aspirować do idealnego nieustraszonego rodzica oraz pokażesz dziecku, jak w konkretnej sytuacji sobie z lękiem radzić. Wciąż nieprzekonany? Ok, ale czy naprawdę sądzisz, że jeśli nie powiesz, to Twoje dziecko nie będzie wiedziało?

Jak pomóc innym, gdy są w lęku?

Ważniejsze od tego, co powiemy, jest to, że jesteśmy. Że trwamy przy tej osobie, przyjmujemy ją w tym lęku i nie uciekamy od tego, co przeżywa oraz że wytrzymujemy to, bo nasza przyjaźń czy miłość jest silniejsza. To, co najlepszego możemy wtedy robić, to towarzyszyć drugiemu w mierzeniu się z jego lękiem. Towarzyszyć tzn. nie wyprzedzać: nie dawać rad nieproszeni, nie pocieszać, nie twierdzić, że „wiem, co czujesz”, że o zaprzeczaniu czy bagatelizowaniu lęku nie wspomnę. A „Nie ma się czego bać” jest absolutnie nie na miejscu jako całkowicie przeciwskuteczne i świadczące o zupełnym braku empatii.

Towarzyszyć tzn. być, słuchać i reagować adekwatnie to tego, co się tu i teraz dzieje z tą osobą, czego teraz potrzebuje, czy to jest dotyk, kontakt wzrokowy, spokojny ton głosu, podanie wody czy wspólne milczenie i czekanie aż lęk zacznie ustępować.

Czy doświadczenie lęku zmienia się z wiekiem?

Każdy ma swoje własne wieczne demony, ale są też lęki związane z konkretnym etapem rozwoju (co nie znaczy, że każdego na danym etapie w równym stopniu dotyczą). Możemy jednak przyjąć, że generalnie:

– jako dzieci boimy się ciemności i potworów,

– jako nastolatki własnej seksualności, zmian w naszym ciele, dręczą nas obawy tożsamościowe „kim jestem”,

– jako piękni dwudziestoletni doświadczamy lęku przed samotnością albo przed brakiem sukcesu,

– gdy zostajemy rodzicami włącza się silny lęk o dzieci,

– by w wieku średnim znów odczuwać lęk przed samotnością oraz przed chorobą, utratą sprawności i niezależności, oraz przed tym co nieuniknione.

Hanna Miecznikowska – psychoterapeutka, mediatorka i trenerka kompetencji komunikacyjnych oraz elastyczności psychologicznej. W Poradni Psychologicznej Fundacji PROPER VIA prowadzi psychoterapię indywidualną osób dorosłych, par i małżeństw, mediacje pojednawcze oraz warsztaty umiejętności komunikacyjnych.

Lęk czy strach – jaka jest różnica?
Przewiń na górę